Zwykle jesienią wspominam, nawet bardziej niż zimą. Ta pora jak żadna inna skłania do refleksji na temat życia i przemijania. Wszystko mija. Nawet najdłuższa żmija – jak pisał Stanisław Jerzy Lec. Nawet mydełko nawłociowe kiedyś się skończy. I została ostatnia kostka. Ot co. A było ich dużo. Nawłoć
Ten szczególny czas (święta, wiosna, pandemia) może nastrajać do różnego rodzaju rozważań, stąd przyszedł do mnie, wyłonił się (nareszcie, bo wyłaniał się długo!) tekst z cyklu #Dharmamama. Będzie o nietrwałości. Być może zabrzmiało pesymistycznie. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać, że wcale tak nie musi być. To, co w buddyzmie porusza i pociąga mnie najbardziej to fakt, że jego fundamentem jest praca z umysłem. I to w nim, w czasie medytacyjnych rozważań odbywa się „cała robota”. To, w jaki sposób myślimy o rzeczywistości i jakie nadajemy jej znaczenia jest kluczowe. Bardzo to widać w naukach o nietrwałości. Nietrwałość to jedna z czterech pieczęci, które stanowią esencje poglądu hinajany – czyli podstawowej (tzw. Mały Pojazd) ścieżki buddyzmu. Nietrwałość obok nauk o cennym ludzkim życiu, karmie, cierpieniu samsary stanowi element nauk poddawanych kontemplacji, czyli medytacyjnym rozważaniom. I tak, główna myśl tej nauki brzmi: „Wszystko co złożone jest nietrwałe”. Wszystko, czyli: Zjawiska takie jak pogoda, pory roku, procesy zachodzące w świecie, jak i w nas samych. Emocje, pragnienia czy myśli. Istoty żyjące czyli cała ożywiona natura! W tym człowiek. Wszyscy podlegamy śmierci i zmianom. To część prawd, z którymi trudno czasami nam się konfrontować, gdy myślimy o naszych bliskich, czy nas samych. Co nie zmienia faktu, że tak po prostu jest. Rzeczy martwe – wszystko ma swój czas, choć czasem bardzo długi (kiedy myślę o nietrwałości w kontekście ilości czasu potrzebnej do rozkładu niektórych substancji, to jednak mi trochę szkoda). A nawet czas sam w sobie jest nietrwały. I myślę sobie, że to wszystko brzmi dosyć ciężko. Wielkie sprawy, wielkie zjawiska. Ale nietrwałość dotyczy też rzeczy niewielkich, a czasem kompletnie nieistotnych. To, że cień, który pięknie oświetlał kompozycje na ścianie się przesuwa. To, że dziecko się uśmiechało, a za chwile posmutniało, to że zmienia się światło zielone na czerwone. Czytam książkę i za jakiś czas jest przeczytana. Piekę ciasto i po chwili od wyjęcia z piekarnika znika. Myję okna, a za moment młody człowiek plaśnie tłustą łapką i po przejrzystym widoku na ogród nie ma śladu. Nietrwałość jest elementem życia. I koniec. Zabrzmiało pesymistycznie. Wiem. Jak patrzymy na nietrwałość wyłącznie z tej perspektywy, widzimy tylko stratę i przemijanie. Ale przecież to działa w dwie strony (może oprócz starzenia i umierania w perspektywie jednego życia, bo już wielu – nie). Bo przecież po lecie jest jesień i zima, ale po zimie przychodzi wiosna! Kiedy pokłócę się z przyjaciółką, mogę to z nią przegadać i znów jest dobrze. Jeśli mam zły humor, wiem, że być może nazajutrz lub po posiłku będę miała całkiem dobry. Stan napięcia lub przytłoczenia w ciele może minąć, kiedy poodycham chwilę do brzucha lub odpocznę. A nawet – jak pisał o tym Dzongsar Kjentse Rinpoche: „Nietrwałość to doskonała rzecz! Nie mam dziś BMW, lecz to właśnie nietrwałość tego faktu sprawia, że być może jutro będę je mieć. Bez nietrwałości jestem skazany na nieposiadanie BMW: nigdy nie będę go mieć. Dużo tu nadziei. I potencjalności. Jak prawda o nietrwałości pomaga mi w perspektywie rodzicielskiej? Najlepiej zilustruje to powiedzenie: wszystko mija nawet najdłuższa żmija. Kiedy myślę o tym, jak ciężko jest w niektórych rodzicielskich etapach, czynnościach czy doświadczeniach, ta myśl dodaje mi nadziei, lekkości i przestrzeni: „Życie ludzkie trwa krótko, jak błyskawica i płynie szybko jak rwący górski potok”. Najbardziej pomaga mi w lęku i martwieniu się. Kiedy przywiązujemy dużą wagę do jakichś opóźnień w rozwoju (np. w porównaniu z dzieckiem sąsiadki) lub niedojrzałości niektórych zachowań latorośli, a potem przychodzi moment, kiedy okazuje się, że: układ nerwowy człowieka dojrzał, jego ciało stało się gotowe… To, co najbardziej nam NIE pomaga w takich i podobnych sytuacjach to myśl, że tak już będzie zawsze, że to się nie zmieni, że nic mu/jej już nie pomoże. Przekonanie o trwałości i stałości. W ogóle to przywiązanie do stałości jest czymś, co kojarzy mi się z ułudą. Weźmy taki tak zwany porządek w domu. Wytrzesz stół, poskładasz klocki, uprane ubrania i głowy nie obrócisz nawet o 30 stopni a tu już jakiś okruch, plama, wysypane rzeczy. Taka namacalna, codzienna rzecz, a jak bardzo nam mówi o zmienności świata. I kiedy tak bardzo upieramy się, żeby jednak żaden okruszek po dywanie nie latał, to możemy spędzić życie na tym, żeby te okruszki wiecznie usuwać z dywanu. I nic by się nie stało, gdyby nie to, że obok dzieje się życie, ludzie (np. malutcy) czekają na kontakt z nami i naszą obecność. A przywiązanie do porządku może kosztować nas bardzo dużo energii, emocji i napięcia. I jest jeszcze jedna rzecz. Ponieważ dzieci są bardzo tu i teraz – myśl o nietrwałości pomaga mi się dostroić do ich sposobu bycia. Że dziecko – zainteresuje się zabawką, a za chwile bierze już inną; wysypuje klocki albo (co gorsza) wyjmuje opakowanie farb, a za chwilę idzie już dalej; umawiamy się na planszówkę, już parzysz kawę i otwierasz orzeszki, a dziecko po 10 minutach się nudzi, kiedy ty cały zaangażowana_y w swoją strategię rozmyślasz nad 5 ruchami do przodu. Nietrwałość pomaga mi w budowaniu elastyczności psychicznej. W nieoceniającym, akceptującym otwarciu się na życie. Pomaga mi w akceptacji zmiany. W akceptacji tego, że pomimo iż miałam taki pomysł, że coś będzie „na zawsze” albo przynajmniej na dłuższy czas, właśnie się zmienia. I o ile to proces głównie mentalny, odczuwam bardzo skutki tego procesu w ciele. W rozluźnieniu, które przychodzi, w większej pojemności na oddech w brzuchu, w braku gotowości ciała do uruchamiania systemu walki lub ucieczki. Po prostu w większym spokoju. Dodatkowo myśl o nietrwałości pomaga w byciu tu i teraz, a te dwie jakości łącznie – w mniejszej reaktywności. Bo jeśli dziecko narusza mój spokój, to mogę pomyśleć „nosz kurka! Nie mam w ogóle chwili dla siebie! Zawsze coś!”. A mogę wziąć oddech i zdać sobie sprawę, że tamtej chwili już nie ma. I nie ma tej myśli, więc do czego możemy się przyczepić? Nietrwałość mówi o tym, że wszystko jest zmienne i płynne. To utrudnia chwytanie się (ale ale – umówmy się – nie chcę, żebyście pomyśleli, że jestem już na tym etapie, że nic mnie nie rusza, a ja unoszę się na kwiecie lotosu z anielskim wyrazem twarzy, podczas gdy dookoła dzieci są po prostu dziećmi. Nie. Jestem nieustannie w drodze. Ale są chwile, czasem ich jest więcej, że uznanie nietrwałości powoduje, że jest mi dużo dużo lżej). Ciekawa jestem, czy Wam ta perspektywa jakoś pomaga w Waszej codzienności i w myśleniu o życiu? ————————————————— Cykl #Dharmamama powstał, by szukać punktów styku i wzajemnych powiązań miedzy ścieżką buddyjską a współczesną psychologią, rodzicielstwem bliskości, Porozumieniem bez przemocy czy neurobiologią. Dharma czyli nauki Buddy to też moja prywatna ścieżka duchowa, którą praktykuję, a doświadczenie medytacji rozciąga się na moją rodzicielską codzienność. I tym chcę się z Wami dzielić.
Dołączam do Waszej sekty Również snuję podobną wizję od jakiegoś czasu, podobnie nawet szacuję poziomy docelowe Nasdaq. Technicznie i fundamentalnie to się jakoś trzyma kupy, słabo widzę formę niedźwiadków na BTC na przełomie 2018-2019, uważam za prawdopodobne, że męczony od początku roku support w okolicach 6k się utrzyma i rynek tym samym uzna za bańkę wyłącznie
Dokończ myśl Stanisława Jerzego Leca:: "Wszystko mija... - tak brzmiało pytanie w kolejnym odcinku programu TVN "Milionerzy". Jaka jest prawidłowa odpowiedź?MILIONERZY PYTANIE: Dokończ myśl Stanisława Jerzego Leca:: "Wszystko mija...Oto możliwe odpowiedzi:A: tylko nie zmarszczki z ryja" B: gdy igła się w żyłe wbija" C: nawet najdłuższa żmija" D: a czas trumnę zbija" Prawidłowa odpowiedź to: C: nawet najdłuższa żmija"Milionerzy TVN to teleturniej, w którym należy prawidłowo odpowiedzieć na dwanaście pytań, by wygrać główną nagrodę - milion złotych. Zawodnik ma zawsze do wyboru jedną z czterech odpowiedzi, a w drodze do zwycięstwa może skorzystać z trzech kół ratunkowych: "pytanie do przyjaciela", "pół na pół" i "pytanie do publiczności". Zagadnienia mają różnorodną tematykę i stopień trudności. Prawidłowa odpowiedź na pytanie drugie i siódme zapewnia uczestnikowi kwotę gwarantowaną (odpowiednio 1000 i 40 000 złotych). Milionerzy TVN. Pytanie warte milion złotych. Jak brzmiało? Milionerzy TVN. Tak brzmiało pytanie za milion złotychDotychczas w Milionerach główna wygrana padła trzy razy. Ostatnią milionerką została Katarzyna Kant-Wysocka z Gdańska, miłośniczka kultury antycznej, absolwentka filologii klasycznej, a zawodowo specjalistka ds. marketingu. Pani Katarzyna na dwa ostatnie pytania odpowiedziała prawidłowo, nie mając już do dyspozycji kół milion złotych w polskiej wersji programu wygrali Krzysztof Wójcik, który swoje pytanie za milion usłyszał w 2010 roku oraz Maria Romanek, która dołączyła do niego w 2018 września 2020 roku teleturniej wraca na antenę TVN z nowym już 8. sezonem. Nowe odcinki "Milionerów" możemy oglądać od poniedziałku do czwartku o godzinie w TVN i na ofertyMateriały promocyjne partnera

Kochani, wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Zadbajcie o siebie i swoich najbliższych. Nie wpadajcie w panikę. Bądźcie przygotowani.

Dokończ myśl Stanisława Jerzego Leca: Wszystko mija: Tak brzmiało pytanie w kolejnym odcinku programu TVN "Milionerzy". Jaka jest prawidłowa odpowiedź? MILIONERZY TVN PYTANIE: Dokończ myśl Stanisława Jerzego Leca: Wszystko mijaA - tylko nie zmarszczki z ryja B - gdy igła się w żyłę wbija C - nawet najdłuższa żmija D - a czas trumnę zbija Prawidłowa odpowiedź to: C - nawet najdłuższa żmijaTak brzmiało pytanie za milion złotych. Padła główna wygrana w programie Milionerzy w TVNMilionerzy TVN. Tak brzmiało pytanie za milion złotych! Ile wygrał Remigiusz Skubisz?Milionerzy to teleturniej, w którym prawidłowo należy odpowiedzieć na 12 pytań, aby wygrać główną nagrodę pieniężną w wysokości miliona złotych. Zawodnik ma do dyspozycji podpowiedzi, może skorzystać z 3. kół ratunkowych: "pytanie do przyjaciela", "pół na pół" i "pytanie do publiczności".Zagadnienia mają różnorodną tematykę i stopień trudności. Prawidłowa odpowiedź na pytanie drugie i siódme zapewnia uczestnikowi kwotę gwarantowaną (odpowiednio 1000 i 40 000 złotych).Zagadnienia pytań mają różnorodną tematykę i stopień odpowiedź na pytanie nr 2 i nr 7 zapewnia uczestnikowi kwotę gwarantowaną odpowiednio 1 000 złotych i 40 000 główna wygrana w Milionerach padła 3 razy. Ostatnią milionerką została Katarzyna Kant-Wysocka z Gdańska, miłośniczka kultury antycznej, absolwentka filologii klasycznej, a zawodowo specjalistka ds. marketingu. Pani Katarzyna na dwa ostatnie pytania odpowiedziała prawidłowo, nie mając już do dyspozycji kół milion złotych w polskiej wersji programu wygrali Krzysztof Wójcik w 2010 roku i Maria Romanek w 2018 wtorek 1 września 2020 roku teleturniej wraca na antenę TVN z nowym już 8. sezonem. Nowe odcinki "Milionerów" możemy oglądać od poniedziałku do czwartku o godzinie w TVN i na ofertyMateriały promocyjne partnera Ale żyjmy nadzieją: "Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija." Stasiu Lec. My jakoś wytrzymamy, nie pierwszą wojnę czy inflację przeżyliśmy, ale nasi bracia z Ukrainy tracą najbliższych, domy, całe życie.
Stanisław Jerzy Lec Cytat 17 grudnia 2009 roku, godz. 13:06 1,9°C Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Poprzedni tekst Następny tekst Ciekawe myśli Radek Ziemniewicz Jedwab. ciemna Moje ulubione Pani_zima Tutaj pojawią się opinie do tekstu autorstwa Stanisław Jerzy Lec, gdy tylko ktoś skomentuje tekst wyświetlony na tej stronie.
Inżynieria aktywnego słuchania. Przypadek nr 1. Gdy zespół gubi informacje w długotrwałych projektach. Opowiada Tobiasz Majstrenko
"Furioza" Cypriana T. Olenckiego od 22 października w kinach. Premiera opóźniła się o kilkanaście miesięcy z powodu pandemiiFilm stanowi wybuchową mieszankę gangstersko-policyjnego kina akcji, opowieści o sztukach walki i dramatu rodzinnego. W rolach głównych występują Mateusz Banasiuk, Weronika Książkiewicz, Mateusz Damięcki, Łukasz Simlat, Wojciech Zieliński, Szymon Bobrowski i Janusz ChabiorDamięcki, chociaż wciela się w Goldena, postać skrajnie niebezpieczną, podkreśla, że prywatnie nie jest "brutalistą". - Nie lubię się mazać we krwi, a w życiu biłem się, czy raczej dostałem, tylko raz – mówi. - Wychowano mnie na grzecznego chłopcaDamięcki od lat krytykuje to, co się w Polsce dzieje. - Nasza historia staje się coraz bardziej groteskowa, rodem jak z Mrożka – przekonuje, zaznaczając jednak, że od kiedy jest ojcem, nie może cały czas stać na barykadzie. Na przyszłość naszego kraju patrzy z większym optymizmem niż jeszcze rok temu. - Jak mawiał Stanisław Jerzy Lec: "Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija"W wywiadzie Damięcki wspomina stres, jaki przeżywał, kiedy był chory na COVID-19, głównie powodu bliskich. - Moja żona została sama w domu z trzyletnim dzieckiem, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży. Do tego odszedł mój dziadekWięcej wywiadów znajdziesz na stronie głównej OnetuPaweł Piotrowicz: Masz w sobie coś z chuligana? Bo w "Furiozie" zagrałeś tak wyraziście, przechodząc do tego niesamowitą aktorską metamorfozę, że wręcz miałem lekkie obawy przed naszym spotkaniem, czy aby coś z Goldena w tobie nie Damięcki: Nic a nic. Kiedyś co prawda trenowałem na Legii, ale pływanie. Mając legitymację tego klubu, nie poszedłem jednak na żaden mecz piłkarski, ponieważ nigdy mnie to nie bohater chyba rzeczywiście wszedł ci w krwiobieg, bo nawet na Instagramie dzielisz się tekstami, które pokazują jego historię i przez te teksty pokazać ludziom, jak się robi taką postać. Mogą zobaczyć, jak budowałem swojego Goldena przez miesiące, kiedy miałem scenariusz na kolanach i przygotowywałem się do roli, chodząc też na siłownię. Ja musiałem go sobie dopełnić, wytłumaczyć, jak w sztuce teatralnej. Bo kiedy bohater wchodzi pierwszy raz na scenę, to on dla widza nie może pojawiać Glińska w Akademii Teatralnej powiedziała mi kiedyś przed dyplomem: "Napisz sobie jedną stronę o nim po to, żeby wejść w tę postać, żebyś chodził jak on, ubierał się jak on i czuł to wszystko, żeby to było twoje. A nie, że założysz przed premierą świeże buty i będziesz udawał, że chodzisz w nich dziesięć lat. Nie, pochodź w nich dwa miesiące". Podpowiedziała mi, żebym napisał taką eksplikację i od tamtej pory robię to zawsze, kiedy tylko właśnie, domyślam się, że nie masz luksusu przygotowywania się w taki sposób do każdej roli filmowej czy nie, bo zazwyczaj nie ma na to czasu, ale przy "Furiozie" dostałem pół roku, a to bardzo dużo. Wiedziałem, że nie mogę tego schrzanić. Ale nie dlatego zdecydowałem się na tę rolę, żeby teraz mieć pretekst do publikowania na moim Instagramie tekstów o Goldenie. Wtedy robiłem to tylko i wyłącznie na własny potem tekst reżyserowi, Cyprianowi T. Olenckiemu, który nawet wziął z niego kilka cytatów. Umieściliśmy je w filmie. Na przykład?Choćby wątek zgolenia głowy po raz pierwszy. To golenie wynika z tego, że wymyśliłem sobie, iż pewnego razu mój bohater dostał tak mocno w łeb, że od tego momentu przeszedł wewnętrzną przemianę, a ogolenie głowy stało się symbolicznym aktem tej przemiany. I myśmy zrobili tę scenę. Tam jest parę takich rzeczy, włącznie z wytłumaczeniem, dlaczego Golden wstawił sobie złoty ząb. Cieszę się, że Cyprian dał mi możliwość zgłębienia psychiki tego chłopaka. Powiedział: "Masz tekst i pół roku na niego". Kurczę, to się nie zdarza. I gdybym zmarnował te szansę, to w zasadzie moje aktorstwo można by o d... potłuc. My aktorzy zawsze narzekamy, że jakiś film wyszedł kiepsko, bo powstał w pośpiechu, bo brakowało czasu. A tu nagle dostajesz świetny scenariusz, który może być jeszcze lepszy, bo wiadomo, że jak zaczniesz dyskutować z reżyserem o tym, co twój bohater może mieć na myśli, to wyjdzie to filmowi tylko na dobre. Cyprian poza tym panował nad wszystkim od początku do końca, widziałem u niego wielką pasję."Furioza": szybcy i wściekli [RECENZJA]Solidnie przypakowałeś na tej to pięć miesięcy preprodukcji plus cały okres robienia filmu. Ćwiczyłem z dwoma trenerami, Mateuszem Twarowskim i Marcinem Domańskim. Dzień witałem w jednej siłowni, a żegnałem w drugiej. Przez ostatnie 60 dni przygotowań miałem dwa treningi dziennie, do tego zrobiłem około pół miliona skoków na pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to nie ja chodzę na siłownię "zrobić Goldena", tylko on tam chodzi, by budować formę i na ustawce nie oberwać. Cały czas o nim walk, ale i bijatyk jest rzeczywiście za nią Jarek Golec. Z Pawłem Jusińskim z kolei trenowałem boks i dopieszczałem układy i technikę. Jest jeszcze stała banda wspaniałych kaskaderów, wytrenowanych chłopaków, którzy wyglądają niejednokrotnie jak urki, znają zasady walk MMA i mają wszelkie umiejętności, bokserskie i kickboxerskie czy kravmagowe, ale i o Puszkinie można z nimi pogadać. Jarek jest w swojej pracy jak skalpel. To facet, który myśli ostro i celnie jak sportowiec, ale swoje choreografie tworzy z typowo artystycznym, tanecznym wyczuciem. I nie niemu z poruszaniem się aktorów w rolach było jak jazdą samochodem. Jak jeździsz już odpowiednio długo, to nad pewnymi rzeczami się już nie zastanawiasz. I myśmy z Mateuszem Banasiukiem [filmowym Dawidem – aut.] w dniu zdjęć ostatniej walki ze czterdzieści razy powtórzyli całą choreografię. Równie dobrze mogliśmy to robić z zamkniętymi oczami, oddech wyznaczał nam rytm, czuliśmy, który z nas i w którym momencie ma się usunąć w prawo czy w lewo, zrobić obejście, uderzyć prawą czy lewą stroną. Mogliśmy być postaciami, nie myśląc o ruchach. To jest dopiero chyba rzadkość w polskim tak. Kiedy chodzę na polskie filmy, to się tych walk na ekranie boję, bo wiem, ile było na nie czasu. Koledzy zawsze na to narzekają. A tu pierwsze spotkanie ma miejsce w połowie stycznia 2019, a na plan filmu wchodzisz 15 maja. Okazuje, że na samo ćwiczenie choreografii masz cztery miesiące. Tyle, ile trwają próby w teatrze. Wystarczy znaleźć człowieka, który chce i potrafi to film do tej pory nie przyniósł mi takiej satysfakcji jak "Furioza".Dalszy ciąg tekstu pod wideo. UWAGA: w zwiastunie padają przekleństwa!Jak dostałeś tę rolę?Cyprian powiedział mi kiedyś, że ogląda wszystkie polskie filmy. I nawet jeśli któryś jest taki sobie, stara się z niego coś wyciągnąć. Jest w stanie docenić, że komuś się chciało. Powiedział: "Jesteś Goldenem tylko dlatego, że widziałem »Czarnego«" [film z 2008 r. w reż. Dominika Matwiejczyka – aut]. Tamten film nie odbił się szerokim echem w mainstreamie, ale dziś na YouTube ma 4 mln jednak dodał, że wpływ na decyzję obsadzenia mnie w "Furiozie" miał też "Kochaj i tańcz", nie do końca zrozumiałem. "Błagam cię, byłem tam tańczącym uśmiechniętym chłopcem!". A on na to: "Ale jak zobaczyłem, jak tam wyglądasz i że to wszystko sam tańczysz, pomimo że w portfolio nie masz tancerza, zrozumiałem, że masz dryg, umiesz się ruszać i że się do tego przyłożyłeś".Tak było?Ja się rzeczywiście przyłożyłam do tamtej roli jak do niczego wcześniej. I znów nie sam. Wtedy z pomocą Jarka Stańka, choreografa. Tygodniami wypacałem z siebie tony, poświęcając na próby choreograficzne po pięć godzin Stankiewicz: genu nie wydłubiesz [WYWIAD]A w "Furiozie" pokusiłeś się o jakąś formę rozpoznania środowiska pseudokibiców?Nie. Boję się tego świata i nie ukrywam tego, więc nie starałem się wejść za mocno w prawdę, gdyż ona mnie za każdym razem przerażała. Nie jestem brutalistą, nie lubię się mazać we krwi, a w życiu biłem się, czy raczej dostałem, tylko raz. Tak mi się ono ułożyło i tyle. Nie byłem chuliganem, byłem grzecznym chłopcem. Tak mnie ciągnął mnie bardziej film niż ulica. Wolałem kulturę i sztukę od braku kultury i tandety. To moje życie, lubię je. W taki sposób będę się starał wychować moje dzieci. Podobnie podchodzi do tego moja żona Paulina, choreografka i nie "znielubić" tego Goldena, musiałem sobie na niego wymyślić jakiś patent. Śmieję się, że śp. Zbigniew Zapasiewicz, który nie sądzę, by był ze mnie zadowolony w szkole, bo wydaje mi się, że traktował mnie jako ładnego chłopaka, teraz zmieniłby o mnie chłopaka, czyli Cezarego Barykę z "Przedwiośnia"?No tak, miałem to już za sobą, bo zagrałem w filmie Bajona na pierwszym roku. W szkole Zapasiewicz kazał nam w jednoaktówkach Czechowa doczepiać sobie nosy - im prostsze mieliśmy, tym bardziej je musieliśmy skrzywiać. Im bardziej byliśmy wyprostowani, tym noszenia większego garba od nas wymagał. Im młodziej wyglądaliśmy, tym bardziej nas postarzał, posiwiał, ubierał w absurdalne ciuchy. Jak mówiliśmy czyściutko to on kazał nam skrzeczeć albo chrypieć i mówił, że nigdy go w teatrze nie interesowało, żeby być na scenie sobą, bo to nie ma sensu. Kiedy aktor wychodzi po spektaklu i grono ludzi przy wyjściu prosi go o autograf, to znaczy, że jest coś nie Damięcki w filmie "Przedwiośnie" - Prończyk / AKPADlaczego nie tak?Bo aktor powinien zagrać tak, by nikt go prywatnie nie rozpoznał. Myśmy wszyscy wtedy chodzili na castingi, każdy kolega chciał kupić własne mieszkanie albo przynajmniej mieć pieniądze na samodzielny wynajmem, a nie dzielić lokum z innymi studentami. Tam kazali nam robić zupełnie odwrotnie. "Jesteś młody, mówisz tak i tak. Dlatego cię wzięliśmy, po warunkach". "Ale profesor w szkole..." "Jaki profesor w szkole?". Mieliśmy mętlik w głowie, a ten Zapas wkurzał się na nas strasznie. Wydaje mi się, że wtedy to nie było takie aktorstwo, którego on by sobie ode mnie życzył. A dziś...?Myślę, że "Furioza" by go ucieszyła i mógłby sobie pomyśleć: "No wreszcie, zrozumiałeś o co chodzi". Jeżeli z każdej swojej roli, którą stworzył na scenie, czerpał tyle satysfakcji co ja z Goldena, a widziałem, że takie miał podejście, to był po prostu cholernie szczęśliwym i spełnionym pewien, że jeśli jeszcze raz dostanę kiedyś taką rolę jak Golden, to czeka mnie zastrzyk z ogromną dawką serotoniny i adrenaliny. Przecież jak taki koktajl Mołotowa w człowieku buzuje, to się przez półtora roku nie przeziębia, jest cały czas uśmiechnięty i wypoczęty, pomimo wielkiego wysiłku. Żyć nie "Furiozie" jest kilka żartobliwych odniesień do naszej politycznej rzeczywistości, która - czego nie ukrywasz – także i ciebie zajmuje. Jest żart o 500 Plus, rozmowa ze skorumpowanym politykiem czy niespodziewane pytanie robiącego w Polsce niekoniecznie legalne interesy cudzoziemca o stan demokracji w naszym kraju. Na takiej zasadzie, że nie robimy filmu politycznego, ale wiemy, co się dzieje w naszym kraju, nie pozostajemy na to niewrażliwi i puszczamy oko w stronę prawda. Przy okazji łamiemy pewien stereotyp. Cyprian często to powtarza, by nie wyrzucać kiboli do jednego worka. To nie jest tak, że każdy z nich reprezentuje skrajne nacjonalistyczną prawicową stronę, która podąża politycznie w jednym słusznym w jakim kierunku podąża teraz Polska? W styczniu, w rozmowie z Amelią Sarnowską z Onetu, nie ukrywałeś, że twoje prognozy nie są optymistyczne. W odniesieniu do Strajku Kobiet powiedziałeś: "Nadzieje były ogromne. Sam miałem takie złudne przekonanie, że zwyciężymy, mówiąc górnolotnie. I obawiam się, że się nie udało".Wtedy miałem rzeczywiście depresyjne stany, jak wielu ludzi w COVIDzie, który zresztą też przeszedłem. I byłem trochę rozczarowany, że nic się w Polsce nie zmienia. Ale pocieszam się, że przeżywamy rewolucję, która powolutku przeradza się w ewolucję. Regularnie uczestniczymy w różnych protestach i pokazujemy, że zawsze będziemy walczyć o wolność. Drzemie w nas głęboko coś takiego, że się nie damy, bardzo w to wierzę. A decyzje podejmowane przez rządzących są coraz bardziej kuriozalne z mojego punktu boisz się na przykład, że PiS zechce wyprowadzić nas z Unii Europejskiej? Okazuje się, że może to zrobić nawet jednym sejmowym boję się tego, bo wyprowadzić Polski z Europy się nie da. W Polsce jest zbyt wielu ludzi myślących. Nie damy się. Ja oczywiście wielokrotnie w mediach społecznościowych podkreślam, że to, co dzieje się w Polsce, nie jest mi obojętne. Mam wiele zastrzeżeń, wyrażam głośno swoje zdanie. Wiem, że wszystko musi się kiedyś skończyć. Jak mawiał Stanisław Jerzy Lec: "Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija". A nasza historia staje się coraz bardziej groteskowa, rodem jak z że w dzień, kiedy się dowiedziałem, iż premiera "Furiozy" odbędzie się 18 października, a 22 film wejdzie do kin, dystrybutor poprosił mnie u umieszczenie mojego zdjęcia w roli Goldena na Instagramie. A to był akurat dzień, w którym uchwalono "Lex TVN". Spodziewałem się reakcji w rodzaju "Panie Mateuszu, ależ rola się szykuje, czekamy!". A dostałem setki wiadomości w stylu "Taki Golden powinien wpaść dzisiaj pod Sejm, albo najlepiej do środka" albo pytań w rodzaju: "Czy idzie pan z nami na demonstrację?", "Czy Golden nas dzisiaj wesprze?". A mnie chodziło po prostu o promocję dobrego filmu... To pokazuje, że ludzie sami czują, iż potrzeba nam wielkiej siły i w tamtym momencie złapali się tego Goldena. Ja się z tego śmiałem, bo w ogóle o tym nie pomyślałem w ten sposób. Inni pomyśleli za Damięcki napisał wiersz o rządzących. "Wyciera sobie pysk rodziną"Napisałeś sporo wierszy komentujących naszą rzeczywistość, w tym "Dziękuję", które odbiło się chyba największym echem. Zamierzasz to kontynuować?Nie mogę cały czas stać na barykadzie. Obiecałem sobie, odkąd mam moich synków, że nie będę ślęczał już po nocach nad tekstem. wiersz sam musi do mnie podejść i zastukać, żebym poświęcił mu tych parę godzin mojego cennego czasu. Czasu, kiedy na przykład powinienem spać. Nie jestem już w stanie pisać tego w ciągu dnia. Dlatego czekam na znak, który nie pozostawi mi wątpliwości, że muszę coś napisać albo jakoś inaczej się tym wielokrotnie miałem wrażenie, że już swoje powiedziałem. Nie reaguję już tak żywiołowo. Widzę, że mamy w sobie wewnętrzną opozycję, że jest nas bardzo dużo, że tak wiele osób myśli identycznie. Wystarczy, że druga strona przegnie, pojawia się niewyartykułowane wezwanie i nagle w jednym mieście wychodzi na ulicę sto tysięcy o COVIDzie, który przeszedłeś. Ciężko?Przede wszystkim przeżywałem wtedy ogromny stres wynikający z tego, że moja żona została sama w domu z trzyletnim dzieckiem, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży. Do tego odszedł mój dziadek, a rodzice i siostra Matylda także przechodzili w tamtym czasie tę chorobę i nie czuli się najlepiej. Nie było to więc przyjemne wiele zmieniło w twoim życiu?Wszystko. Jak w życiu każdego ojca. Można się do tego przygotowywać, można wypierać lub antycypować, ale to są takie bezwarunkowe momenty, które stanowią o twoim życiu. Żeby było śmieszniej, pierwszy raz jest niesamowity i drugi raz jest równie wcześniej myślałem, że wiem, po co robię filmy, po co się uczę i po co korzystam z uroków wakacji, a dopiero teraz to wiem. Odpoczywam, żeby mieć siłę dla synów. Po to robię filmy, by zapewnić im myślałeś, że robisz je, bo... ?Myślałem, że robię to wszystko dla siebie. I nagle pojawia się taki warunek nadrzędny, do którego się to wszystko sprowadza, że czerpiesz coś z pracy po to, żeby potem wrócić do domu. Chłopcy, żona, rodzina są takim warunkiem, dzięki któremu zdaję sobie sprawę, że to wszystko ma muzyczny i filmowyData utworzenia: 21 października 2021, 08:02Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj. Biuro Programu „Niepodległa” już po raz kolejny zaprasza do akcji #mojaflaga organizowanej z okazji Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. . 467 54 453 491 65 341 277 107

wszystko mija nawet najdłuższa żmija